Ale zaniedbałam się! Głównie pod względem blogowym, ale to przekłada się też na inne sfery.
Nie mam czasu sprecyzować myśli, uczuć. A jak czas znajdę tą cholerną chwilę (minutę, godzinę, dobę) to brakuje mi słów, określeń... Nigdy nie szło mi to rewelacyjnie, ale ostatnio to w ogóle kiepsko mi idzie.
Powinnam kupić sobie słownik synonimów ;)
Mieliśmy jechać do teściowej na święta, ale nie dałam rady. Im więcej o tym myślałam tym bardziej wiedziałam, że nie dam rady. Oczywiście gdybym się zmusiła, przeżyła bym ale...
Ale czy o to chodzi, w spędzaniu świąt razem, by się zmuszać i jakoś przeżyć?!
Teściowa była zresztą u nas w trakcie "naszych" świąt. Co prawda dla mnie nie mają one znaczenia religijnego/jak przystało na niewierzącą/ a jest to tradycja rodzinna. Ale ten, mimo wszystko, ważny czas spędziliśmy razem.
M. miał opory by przyjąć do wiadomości, że mogę mieć kłopoty z podróżą w 5 miesiącu ciąży - 10 godz samochodem w 1 stronę, ciasne mieszkanko na 4 dorosłe osoby i 2 żywiołowych dzieci.
Dziwne, jak usłyszał od mojego ojca (nie miałam z tym nic wspólnego) że to nie jest dobry pomysł, to zmienił nastawienie.
Wcześniej, jak przedstawiłam mu taką samą opinię lekarza o podróży to nie widział powodu by się przejąć... Taa, teściowa wręcz stwierdziła, że nie rozumie dlaczego lekarka zaleca mi leżenie i dużo odpoczynku.
Nie uznałam za stosowne tłumaczyć się jej.
Ja naprawdę nie przepadam za ludźmi. Ale nie wszystkimi i na szczęście nie zawsze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz