Porządny opieprz naprawdę pomaga! Ale, jako urodzona optymistka, zastanawiam się, na jak długo...?
Od początku.
Ostatnio kiepsko się czuję, szybko się męczę (to pikuś) ale i miewam silne skurcze, szczególnie po jakiejś aktywności fizycznej i nie mówię tu o jeździe rowerowej 10 km, czy biegach przełajowych, ale o zwykłym pojechaniu do sklepu, zabraniu przychówku z placówek oświatowych, wstąpienie do lekarza itp.
Nakazane zresztą mam oszczędzać się, dużo leżeć, nic nie dźwigać i ogólnie jak tylko poczuje zmęczenie to do łóżka i nie wstawać do oporu. Trudno to wykonać mając 2 zuchów w domu, jednak dzieciaki są super!
Pomagają i nawet lubią jak leżę, bo czytamy lub bawimy się lego i nie bardzo mam dokąd uciec ;)
Oczywiście coś za coś. Sprzątam po łebkach i dbam tylko o to, by był jakiś czysty widelec i para majtek na zmianę - reszta niech się buja.
Początkowo wyszłam z założenia, że przecież nie jestem samotną matką. Mam męża i mogę oczekiwać, że będzie współpracował ze mną w domu, gdy ja nie wyrabiam na zakrętach.
Okazało się, że nawet jeżeli on się z tym zgadza to wybiórczo... Tzn w sobotę odkurzyć i umyć podłogi to i owszem, ale jak kuchnia we wtorek zasyfiona (od niedzieli, kiedy ją wysprzątałam, tylko się zbierało) to palcem nie ruszył. Oczekiwał, chociaż ja wieczorem padłam (dosłownie) i miałam silne skurcze przez całe popołudnie i wieczór, to jak lepiej się poczuję to sama się tym zajmę plus jeszcze paroma sprawami ...
Oczywiście rano musiałam wstać, by dzieciaki wyszykować do szkoły (śniadanie przyszykowałam wieczorem), bo przecież on sam nie da rady (dziwne, jak sama woziłam, to dawałam sobie radę)
Szlag mnie trafił. Stwierdziłam, że nie wiem dlaczego musiałam wstać, chociaż dziś nigdzie nie jadę. I dlaczego on oczekuje, że ja mu mam pomagać, a sam ma w głębokim poważaniu, że ja potrzebuję pomocy.
Od słowa do słowa...
Wieczorem przyjechaliśmy razem. Ja zajęłam się dzieciakami, a on... posprzątał kuchnię! Umiał. Przeżył. Chociaż chyba trochę obrażony jest ale takie babskie zagrania, na mnie nie działają :-D
Jutro ma delegacje na 3 dni, ciekawe czy po powrocie będzie coś pamiętać z dzisiejszej lekcji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz