Dobrymi chęciami piekło wybrukowane. Ostatnio przekonałam się o tym, a wręcz przetestowałam, na własnym synu.
Zaproponowałam dziedzicom zakup klocków poprzez znany serwis aukcyjny. Straszy nie miał większych problemów, szybko ogarnął sytuację wybrał zestawik, zapłacone i czekamy na przesyłkę.
Młodszy natomiast... Wybierał, przebierał, psioczył, kwękał: "to niee, takie nie lubię, tego nie chcee..." - i nic nie wybrał!
Humorek ma sfajczony.
Ja tym bardziej. Mały nie chce pomocy, a ja nie wiem jak mu pomóc podjąć decyzję.
Dam mu czas, bo w końcu nikt nas nie goni. Chcę by sam dał sobie radę z wyborem - będzie pewniejszy swoich decyzji w przyszłości.
Zresztą możliwe, że kłopot z podejmowaniem decyzji ma po mnie ;)
Też mam listę pierdyliarda rzeczy które grupuję w różne kategorie ważności, a potem sama się w tym gubię i nic nie kupuję lub nie robię.
Tak bardzo boję się popełnić błąd, by potem nie żałować, że jednak tamto było lepsze lub to po prostu za drogie itp.
W końcu kto kombinuje o założeniu firmy przez 5 lat i na koniec robi to w najmniej odpowiednim momencie (ciąża), na dodatek w końcu zupełnie do tego nieprzygotowany?!
Mogę się tylko pocieszyć, że pewnie dojrzałam psychicznie do tego, a reszta się ułoży...
Stop! To nie jest dojrzałe podejście ;-)
Qurde! A ja się własnego syna czepiam?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz