sobota, 11 grudnia 2010

4 tygodnie

Remont skończony! Dawno temu wymyśliłam, co trzeba by zrobić i wreszcie się udało! Miałam taki pomysł i nawet wyszło lepiej niż przypuszczałam.
Co prawda, teraz to już nie nasza sypialnia, a pokój dzieciaków! Na dodatek z opcja podzielenia go na dwa, gdyby kiedyś trzeba było rozdzielić towarzystwo ;-)

Wyczerpujące były te ostatnie 4 tygodnie, a już ostatni bił wszystkie na głowę. Jako że majstry musieli okleić całą kuchnię i resztą użytkową, trzeba było emigrować do rodziców.
Na dzień dobry okazało się, że gdy Rodzice byli na wyjeździe, a ogrzewanie było maksymalnie skręcone temperatura w domu wynosiła... +10*C, a na dworze -19*C...
Dobra! Damy radę, 3 swetry, piec, kominek i jedziemy z tym koksem! W końcu to tylko 2 noce!
Jasne. Robota się przedłużyła, a pomoc sprzątająca nawaliła w przedbiegach. Zostaliśmy tydzień.
Ostatnie trzy dni odwoziłam chłopaków do instytucji oświatowych, a potem do domu myć, szorować, wycierać...
Mąż w delegacji... oczywiście. Został mi jeszcze 1 pokój i ogólna aranżacja czyli czy robimy dziury w tych ślicznych ścianach czy nie?!
Plus zakupy... Brakuje zasłon i paru drobiazgów.

piątek, 3 grudnia 2010

Zima! :-D

Wszyscy na około złorzeczą i przeklinają na czym świat stoi.
A ja Ją nawet lubię. Zimę.
Nie żebym od razu chciała, by była cały rok z nami, ale zmienność pór roku mi odpowiada. Naprawdę!
I żeby nie było; odkopywałam się ze śniegu, o bramę i drogę i..., wpadłam w poślizg i rozminęłam się z drogą a spotkałam z ugorem, pokonywałam drogę w 40 min, która normalnie zajmuje mi 15 min. A w domu, temperatura w pewnym momencie spadła do 17*C. Plus wiele innych mniej lub bardziej ciekawych zdarzeń. A mimo to wolą taką pogodę, niż pluchę i takie 'ni pies, ni wydra'
I fakt nie muszę jeździć po centrum miasta, ale to wybrałam już kilka lat temu, ze wszystkimi plusami i minusami tego rozwiązania.