niedziela, 12 czerwca 2011

Mała metamorfoza

Ochota na zmiany mnie naszła, a skoro do fryzjera mi nie po drodze, to tu się po wyżywam.

Po za tym ssak pracuje i wypełnia swoje obowiązki, a mnie udało się zrobić postrzyżyny forsycjom, bzu i jednemu migdałkowi, drugi czeka na lepszy moment. Dziś jeszcze spełniłam obywatelski obowiązek - spis powszechny zaliczyliśmy z rodzinką!
I tak życie nudno i spokojnie toczy się dalej.

czwartek, 9 czerwca 2011

Plan na wakacje.: popracujemy trochę :)

Dobry artykuł.
Zabawki jak podręczniki. Zabierając się z plaży, nie pakuj zabawek dziecka. Poproś, by samo odszukało wiaderka i łopatki. Dzięki temu nauczy się odpowiedzialności za swoje rzeczy.

Lodziarz jak nauczycielka. Gdy będziecie mijać lodziarnię i dziecko zawoła „tato kup mi”, daj mu pieniądze i poproś „podejdź do pana i kup sam”. Jeśli będzie się wstydziło, trudno, lodów nie ma.

Bajki jak lekcje. Spróbujmy w wakacje zmniejszyć dziecku dawki komputera i telewizji. Zamiast tego zacznijmy mu opowiadać bajki, historyjki, ciekawostki o zwierzętach, o tym, jak byliśmy mali, cokolwiek. Rozmawiajmy z nimi. Dzięki temu nauczymy je słuchać i odpowiadać na pytania.

Zamki z piasku - zadania. Czas rozwijać wytrwałość.
Dziecko zaczęło budować zamek z piasku - niech skończy, zanim pójdzie pluskać się w wodzie.
Zamek się rozsypał - niech zacznie jeszcze raz, może drugi będzie ładniejszy. Wyrobisz w nim zdolność mobilizacji do doprowadzania przedsięwzięć do końca.

Łopatka - podnoszenie ręki. Gdy inne dziecko zabrało łopatkę i był płacz, tata szedł i prosił o zwrot. W te wakacje powiedzcie dzieciom, by to one szły odbierać swoje łopatki.


Takie proste! Ale zobaczymy czy nam się uda?

wtorek, 7 czerwca 2011

Już to dziś pisałam, ale się powtórzę

Nawet nie wiem jak i kiedy zleciały te tygodnie od porodu. Ostatnio dni zlewają mi się w jedno i z trudem zauważam, że jest już inna data!

Niestety ma to chyba, same złe strony.
Po pierwsze, nie wiem jak i kiedy córa mi tak urosła! Niektóre bodziaki już robią się za małe.
Po drugie, zapominam odpisać na maile i co poniektórzy czują się olani (sorry siostra! Ja naprawdę nie chciałam!!)
Po trzecie, zapomniałam, że pewna Bardzo Ważna Instytucja mnie wezwała do siebie na dywanik! Przypomniałam sobie 2 dni po wyznaczonym terminie i to pewna, że on jest przede mną! :-0

Cholera, muszę wziąść córę, niech tłumaczy matkę z "Odpieluszkowego Zapalenia Mózgu" ;-P

czwartek, 2 czerwca 2011

Dzień świstaka

Ostatnio czuję się jak główny bohater tego filmu. Co dzień to samo: Daj jeść! Zimno mi! Mam pełno! Znowu chcę jeść! A gdzie schowałaś mi, mojego smoka?! Ja chcę kupę, ale nie mogę!! Ooo, już mogę! Mam pełno!!! I Ja chcę jeść!!!

Rutyna pomaga mi odpocząć, ale i męczy.
Paradoks?

Ale tak ogólnie to jest fajnie.
Małż pomaga, zajmuje się chłopakami (nawet zdarza się, że nie muszę wstawać rano) odbiera z placówek oświatowych. Nie czepia się, że chałupa nie ogarnięta od wyjazdu teściowej... jeszcze trochę i sam może zacznie sprzątać? ;-P

Mała jest rozkoszna, robi słodkie minki, ma duże granatowe oczy, czarne długie włosy. Zakochana jestem w niej bez pamięci. Chłopaki zresztą też, sami z siebie przychodzą by ją zabawić, pogłaskać, lubią pomagać przy niej.
Dogadałyśmy się całkiem szybko, ale nadal się siebie uczymy. Trochę zrobiłam jej sajgon, w ostatni weekend - starszy miał przedstawienie, a średni urodziny gościowe. Mała jeździła z nami cały dzień, ale potem musiała odreagować. Nie chciała się odkleić przez 2 godziny, potem cały czas na rękach, a w nocy pobudki. Po trzech dniach już jest spokojna.
Zapominam łatwo, że to tylko noworodek i ma mniejszą wytrzymałość niż starszaki.
Uczymy się siebie nawzajem.