środa, 29 września 2010

Qrde, niemota jestem ;-)

Jak to jest że nie daję rady dodać komentarza, pod postem, na bloggerze?! Nie tylko zresztą pod cudzymi, ale nawet w swoim własnym! Wrr!
Jak ktoś umie mi to wytłumaczyć, to chętnie się dowiem co zrobić.
Problem tak wygląda, że nie po wpisaniu komentarza w okienku, nie reaguje przycisk dodaj - po prostu nic się nie dzieje też nie mam możliwości wybrania, jako kto mam być podana : anonimowy/konto google. Coś z techniką czasem mi nie po drodze :/

środa, 22 września 2010

A cofając się w czasie...

Wszystkie drogi prowadzą do... . Cholera powtarzam się! W każdym razie było... i nie wiem co napisać! Na pewno tam wrócę i to nie raz!
Następnym razem muszę pokazać to miasto dzieciakom. Pewne nie zainteresują ich malarstwo czy z którego wieku jest ta kolumna, ale myślę że znajdziemy kompromis i wciągnie ich w siebie.
Wciągnie i nie puści, trzymać będzie cudownymi ludźmi, pięknem, spokojem i energią jednocześnie. A także pośpiechem, hałasem i ... winem! O, nie! To ostatnie to dla mnie! :) Dla nich będą najlepsze na świecie, wybornie pyszne Gelato!



A tu coś ze spacerku



Kto zgadnie co jest na pierwszy zdjęciu?

Nagroda za pierwsze miejsce...
Satysfakcja własna i list z gratulacjami od autorki! :)

Od końca zaczynając

Mazury. Nic dodać nic ująć. A pomyśleć, że dopiero teraz zaczynam je odkrywać?
Lepiej późno niż wcale, a prawdę mówiąc odkrywanie razem z dziećmi ma niesamowity posmak przyrody i dodatkowo fascynuje.
Różnice, w tym co i jak odbieramy są łatwiejsze do przyjęcia ;) niż gdy chcemy im pokazać i przedstawić, coś z czym jesteśmy już związani emocjonalnie (a oni odwracają się znudzeni)


Tu nie było mowy o znudzeniu !:-D

poniedziałek, 20 września 2010

Więc jest kreskowo-fioletowo !



Najbliższa rodzinka poinformowana - nie umiem trzymać w sobie takich wiadomości, bo by mnie rozerwało ;)
Pierwsza wizta u gina zaliczona - zresztą nie obyło się bez koszmaru parkingowego. Raczej poszukam mojego dawnego doktorka, niż tu więcej zawitam. Przez 40 min szukałam skrawka miejsca, koniec końców musiałam zastawić czyjś garaż (na usprawiedliwienie dodam, że wyglądał na nieotwierany 100 lat) Obyło się bez przykrości. Teraz lab i reszta.

poniedziałek, 13 września 2010

Zaczęło się..

Nie mamy dziś żadnej rocznicy, ale wspominkowo: zaczęło się 8 lat temu.
Właśnie z kimś zrywałam, kogoś poznawałam, planowałam życie w innym kraju, zawalałam studia i przy okazji myszkowałam po różniastych portalach.
Dostałam w pewnym momencie maila:
Dzieciak! - pomyślałam, błędy robi, gramatyka i styl - po prostu ich nie było.
Zdjęcie przysłał! - pewnie nie swoje ;)
Ale odpowiedziałam, żartując - odpisał: forma straszna, ale treść... cóż ma coś w głowie i nawet ciekawym się wydaje.
Potem gadulec - O! Na 'żywo' też dobrze mu idzie.

Dobra kończmy tę szopkę spotykamy się albo papa.
Spotkaliśmy się... Dzieciak to on już nie był od dawna! I bardzo dobrze :) Błędy i dziwna gramatyka? Dało się wyjaśnić
"Zastanawiasz się skąd jestem?
- z Irlandii?
Czy ja rudy jestem?!"
Tu ja nie popisałam się lotnością: dlaczego oczy mu się śmiały jak zachwalałam Lwów i namawiałam by go zwiedził?

I tak spotykamy się do dziś. Jakoś dziwnie nasze ścieżki wciąż się przecinają:
A to w kuchni na niego wpadnę, a to na kanapie się spotkamy...
W rok po spotkaniu, już Ktoś kiełkował we mnie.
Po drodze mimochodem znaleźliśmy pewne cudowne, słoneczne mieszkanko i powoli do przodu. W odpowiednim czasie było nas troje, a po dwóch latach czworo. Mieszkanko musieliśmy opuścić (no dobra chcieliśmy własne 4 kąty i ogród piąty)
Z pewnymi perypetiami, wprowadzając się na 2 tygodnie do rodziców zostaliśmy na 6 miesięcy, udało nam się w pewien zimowy dzień wprowadzić się DO SIEBIE!
W tak zwanym między czasie trochę się pouczyłam, o własnej firmie przebąkiwałam. Plany miałam, poprawka MAM, może nie imponujące, ale własne. Kiedyś je zrealizuję muszę dojrzeć.

Urządzamy się powoli (jeszcze sporo zostało), ale chyba nudzić nam się zaczęło... Albo szczęśliwi jesteśmy i pewni swego? Jak by ten stan zaczarować by nie prysł jak bańka mydlana?
I ostatnio liczę dni i wypatruję dwóch kresek. Może właśnie Ktoś zaczyna kiełkować?