czwartek, 4 lipca 2013

Deadline

Mammu, mmaamuuu, mamuuu i tak godzine przed zasnieciem wieczorem. Codziennie. Jest 21, 42 mam jeszcze mase pracy; opis gleby, model dachu, podciagnac projekty ... ehh uroki posiadania dzieci i studiowania sa niedoopisania (tak to sie pisze?) :-p

Ale mam cel i to wyjatkowo dla mnie wazny, juz dawno, wieki cale, nie zalezalo mi na czyms tak bardzo jak teraz na studiach i pracy w zawodzie! Czuje tez presje finansowa -
w koncu prawie cale oszczednosci pojda na moja nauke! Ale realnie moge dolozyc sie do utrzymywania domu i odciazyc meza. Na razie to na nim spoczywa glowna odpowiedzialnosc za rachunki, kredyt itp. Oboje wiemy ze powinien zmienic prace, ale wiaze sie to z duzym ryzykiem i prawie na pewno obnizeniem pensji (a to co teraz mamy wystarcza na styk!) Mam nadzieje, ze jak rozkrece sie z projektami, bede w stanie utrzymac nasze zycie na dotychczasowym poziomie, a on zmieni srodowisko i bedzie mial czas na dotarcie do lepszego poziomu.

Tytulowy deadline sie zbliza, bo sesja za pasem! Poki co to, czarno to widze! Przerazaja mnie ilosci informacji do ogarniecia z historii sztuki, dendrologii i innych przedmiotow plus prace projektowe. Czasem wpadam w panike za co sie brac najpierw, a jak cos zaczynam, to myslami jestem przy kolejnych punktach z listy. Musze sie ogarnac.

Jeszcze do tego rozpoczal mi sie maraton lekarski: w tym tyg usg i internista, w przyszlym: ginekolog, okulista, gastrolog i endokrynolog. Cale szczescie ze mamy ubezpieczenie z firmy, bo terminy na nfz to 6 mc jak nie lepiej. Jednak jak na usg wyszla jakas torbiel to wole gada zdiagnozowac jak najszybciej i miec spokoj, bo to pewnie bzdura ;)

Ok, mala zasnela. Chlopaki juz dawno miarowo posapuja. Ide zmierzyc sie z dachem :D

Brak komentarzy: